Przeglądarka z własnym strażnikiem
Google zmienia zasady gry w cyberbezpieczeństwie, integrując w swojej przeglądarce Chrome nową funkcję opartą na sztucznej inteligencji, która nie tylko ostrzega użytkownika, ale działa też lokalnie – bez potrzeby wysyłania danych do chmury. To odpowiedź na rosnącą falę złośliwych stron podszywających się pod pomoc techniczną, które coraz sprytniej manipulują użytkownikami i próbują wymusić kontakt telefoniczny, podstępem skłaniając do instalowania oprogramowania lub udostępniania danych. Mechanizm, który trafi do przeglądarki Chrome w wersji 137, korzysta z wbudowanego modelu językowego Gemini Nano. Ten model, działający bezpośrednio na urządzeniu, ma za zadanie analizować odwiedzane strony pod kątem typowych wzorców charakterystycznych dla technicznych oszustw – takich jak pełnoekranowe alerty, blokujące ekran przeglądarki, czy agresywne komunikaty o rzekomym zainfekowaniu komputera. W sytuacji, gdy analiza wskazuje na podejrzane działania, system może przekazać dane do usługi „Bezpieczne przeglądanie Google”, która dokładniej oceni potencjalne zagrożenie. Kluczowe jest jednak to, że sam proces identyfikacji ryzyka odbywa się lokalnie, a użytkownik nie musi się martwić o utratę prywatności. Google zapewnia, że funkcja została zaprojektowana w taki sposób, by nie wpływać negatywnie na wydajność komputera. Działa oszczędnie, w tle, nie zakłócając korzystania z przeglądarki. Proces analizy przebiega asynchronicznie, co oznacza, że przeglądarka nie zawiesza się ani nie spowalnia, a zużycie zasobów – w tym procesora graficznego – jest ściśle kontrolowane. Użytkownik nie musi podejmować żadnych działań poza aktywowaniem opcji „Wzmocniona ochrona” w ustawieniach bezpieczeństwa Chrome. Od tego momentu przeglądarka będzie samodzielnie monitorować strony internetowe pod kątem znanych schematów wykorzystywanych przez cyberprzestępców.
Broń przeciwko cyfrowym oszustom
Oszustwa związane z pomocą techniczną to od lat jeden z bardziej uciążliwych sposobów naciągania internautów. Ich skuteczność wynika z faktu, że często nie wymagają technicznego złamania zabezpieczeń – wystarczy przestraszyć użytkownika odpowiednio sformułowanym komunikatem, a ten sam podejmie działania, które mogą go kosztować utratę pieniędzy lub danych. Fałszywe alerty o rzekomej infekcji wirusem czy konieczności skontaktowania się z „pomocą techniczną” przypominają autentyczne komunikaty systemowe, dlatego wiele osób daje się nabrać. Czasem wystarczy jeden telefon pod podany numer, by uruchomić spiralę nadużyć – od namówienia do zainstalowania podejrzanego oprogramowania po całkowitą utratę kontroli nad urządzeniem. Nowe rozwiązanie od Google ma temu przeciwdziałać, zanim użytkownik podejmie jakiekolwiek działanie. Przeglądarka sama zidentyfikuje fałszywe elementy strony i wyświetli ostrzeżenie z informacją o potencjalnym zagrożeniu. Co ważne, Google nie zamierza poprzestać tylko na jednym rodzaju ataków – przyszłe aktualizacje mają rozszerzyć możliwości systemu także na inne popularne oszustwa, jak fałszywe powiadomienia o rzekomych przesyłkach czy opłatach drogowych. A w 2025 roku analogiczna funkcja trafi również do mobilnej wersji Chrome na Androida. Inspiracją do stworzenia tej funkcji była zapewne podobna technologia wdrożona wcześniej przez Microsoft w przeglądarce Edge, która również wykorzystuje lokalne modele uczenia maszynowego do walki z oszustami. Jednak Google idzie o krok dalej – kładzie silny nacisk na ochronę prywatności i minimalizowanie zasobożerności, dzięki czemu narzędzie może działać nawet na słabszych komputerach, bez wyraźnego wpływu na komfort przeglądania.
