To, że cyberatki na media zdarzały się i wciąż się zdarzają wiemy nie od dziś. Jednym z przykładów cyberataku na redakcję, jest atak na serwery Associated Press w 2013 roku. W wyniku tego ataku, hakerzy uzyskali dostęp do oficjalnego konta Twittera agencji i opublikowali fałszywe wiadomości o ataku na Biały Dom, co spowodowało krótkotrwały szok na giełdach finansowych.
W 2013 roku chińscy hakerzy przeniknęli do sieci New York Times, kradnąc hasła wszystkich jego pracowników i próbując uzyskać dostęp do komputerów 53 z nich. Atak prawdopodobnie miał na celu odnalezienie źródeł informacji, które posłużyły do przygotowania artykułu o premierze Chin Wen Jiabao. W 2014 roku doszło do ataku na Sony Pictures. Hakerzy z Korei Północnej ujawnili tysiące poufnych dokumentów i e-maili z Sony Pictures. Atak miał na celu zapobiegnięcie wydaniu filmu "The Interview", który miał premierę w tym samym roku.
Kanał wiadomości Al Jazeera w 2020 roku padł ofiarą skomplikowanego ataku cybernetycznego, który miał na celu dostarczenie szkodliwego oprogramowania do telefonów 33 dziennikarzy i producentów pracujących dla stacji. Atak prawdopodobnie był próbą inwigilacji pracowników Al Jazeera i dostępu do ich kontaktów i komunikacji. W czerwcu 2021 roku PAP poinformowała o cyberataku na jej serwery. Pomimo tego, że atak nie naruszył bezpieczeństwa danych klientów agencji, przerwał on działanie niektórych usług świadczonych przez PAP.
W marcu 2022 w Chorwacji doszło do prorosyjskiego ataku hakerskiego na stronę internetową dziennika "Slobodna Dalmacija". W efekcie na portalu internetowym gazety wydawanej w Splicie można było zobaczyć artykuły z rosyjską propagandą o wojnie na Ukrainie pod nazwiskami redaktorów. Teksty hakerów zostały usunięte. W maju 2023 roku doszło do masowego ataku DDoS najprawdopodobniej rosyjskich grup hakerskich na strony polskich portali informacyjnych. Hakerzy mieli zaatakować strony: polityka.pl, niezalezna.pl, ceneo.pl, wyborcza.pl, rp.pl, se.pl, wpolityce.pl, wprost.pl, a także login.gremimedia.pl i login.wyborcza.pl. Niektóre z portali informowały o chwilowych trudnościach z wejściem na strony. Ponieważ Ministerstwo Cyfryzacji widziedziało o nadchodzących atakach, z wyprzedzeniem informowało redakcji portali.
I to zaledwie garstka, bo w samym 2022 roku zostało zarejestrowanych niemal 50 ataków na świecie, których celem były wydawnictwa medialne. Od czasu rozpoczęcia wojny w Ukrainie mamy do czynienia głównie z atakami DDoS, które mają zakłócać funkcjonowanie portali informacyjnych. Ale jest też masa akcji związanych z dezinformacją, którą niestety wiele redakcji powiela bez sprawdzenia i weryfikacji lub weryfikacji niewystarczającej, niedokładnej. W ubiegłym roku najwięcej ataków przeprowadzono, co wydaje się oczywiste, w lutym i były one skierowane na media… rosyjskie. W kwietniu tego samego roku sporo było również ataków na media izraelskie.
Co cennego mają dziennikarze i redakcje?
Skoro tych ataków na media i dziennikarzy jest aż tyle, to warto wiedzieć, że są oni opiekunami informacji, które mogą być atrakcyjne dla różnych stron, w tym zarówno legalnych, jak i nielegalnych. Tymi informacjami bez wątpienia są:
Dane osobowe, takie jak adresy e-mail, numery telefonów czy adresy zamieszkania. Mogą one być wykorzystywane do celów kradzieży tożsamości, wymuszeń czy dalszych ataków phishingowych.
Dane źródeł. Dziennikarze często pracują z poufnymi źródłami. Dane tych źródeł są niezwykle cenne, a ich ujawnienie może narażać źródła na ryzyko.
Nieopublikowane jeszcze materiały. Materiały dziennikarskie, takie jak artykuły, reportaże, zdjęcia, filmy czy audio, które nie zostały jeszcze opublikowane, są atrakcyjne dla hakerów. Mogą one być wykorzystywane do manipulacji informacjami, szantażu lub do uzyskania przewagi konkurencyjnej.
Informacje korporacyjne i rządowe. Redakcje mogą posiadać cenne informacje o działaniach firmy czy urzędu, takie jak strategie biznesowe, plany marketingowe, informacje finansowe, które mogą być atrakcyjne dla konkurencji, hakerów lub innych stron zainteresowanych takimi danymi.
Infrastruktura IT. Wiele redakcji przechowuje duże ilości danych na swoich serwerach, co może stanowić atrakcyjny cel dla hakerów. Atak na infrastrukturę IT może mieć poważne konsekwencje, w tym utratę danych, przerwę w dostawie treści lub uszkodzenie sprzętu.
Dostęp do kanałów dystrybucji. Dziennikarze i redakcje mają dostęp do platform dystrybucyjnych o dużym zasięgu. Hakerzy mogą próbować zdobyć dostęp do tych kanałów, aby rozpowszechniać dezinformacje lub propagandę.
Dla cyberprzestępców lub osób, które zlecają atak, cenny jest dostęp do zaufania, jakim społeczność obdarza media. Przejęcie kontroli nad tym zaufaniem, na przykład poprzez sianie dezinformacji, może być cennym narzędziem dla tych, którzy chcą manipulować opinią publiczną. Dla mediów kolejne ataki — zresztą jak w każdej branży — wiążą się z utratą tego zaufania, które i tak od 2022 roku jest mocno nadszarpnięte.
Media: jak widzą je inni, jak widzą samych siebie?
Według badania Edelman Trust Barometer w 2023 zaufanie do mediów na całym świecie rok do roku nie spadło, ale ten poprzedni nie pokazał branży w najlepszym świetle. Wówczas obok rządów największym spadkiem zaufania nie cieszyły się właśnie media. Na całym świecie większość ludzi uważała, że jest okłamywana przez dziennikarzy (67%, wzrost o 8 punktów). Prawie co drugi respondent postrzegał media (46%) obok rządów jako siły dzielące społeczeństwo. Nie napawa optymizmem to, że wobec takich danych i coraz częstszych ataków, media, niestety pozostają bierne.
Wiązać się to może między innymi z tym, jak dziennikarze w branży medialnej postrzegają sami siebie. Uważają bowiem, że cyberprzestępczość… ich nie dotyczy. Badanie “Postrzeganie cyberbezpieczeństwa przez dziennikarzy w Polsce”, które wśród redakcji przeprowadziła w 2022 roku Polska Agencja Prasowa, wskazało, że według dziennikarzy grupą najbardziej narażoną na ataki są klienci banków, później politycy i urzędnicy państwowi. Swoją grupę umiejscowili na 7. pozycji z 13. Czyli ocenili się, jako tych, którymi cyberprzestępcy raczej nie są zainteresowani.
Ogromny odsetek respondentów zgodził się ze zdaniem, że na przestrzeni ostatnich lat obserwują stały wzrost zagrożeń w sieci związanych z utratą lub przejęciem danych. Równie często deklarowali, że umieją rozpoznać maile z zagrożeniem, ale przyznali też, że wszędzie stosują to samo hasło do logowania. Równocześnie byli zdania, że cyberbezpieczeństwo nie jest w większym stopniu modnym tematem niż realną koniecznością.
37% badanych przyznało, że ich redakcje nie informują ich na bieżąco o zagrożeniach i nie instruują, jak się zabezpieczać. W szkoleniach z zakresu cyberbezpieczeństwa wzięło udział zaledwie 40% ankietowanych. Pozostałe 60% nigdy nie brało udziału w spotkaniach edukacyjnych. Nie dziwić więc powinno, że dziennikarze nie potrafili odpowiedzieć na pytanie, czy redakcje prasowe w Polsce, ich zdaniem, są dobrze zabezpieczone przed atakami cybernetycznymi. Odpowiedź twierdzącą w tym temacie podało 13,5% badanych, przy czym żaden z nich nie zrobił tego w sposób zdecydowany. 28% pytanych zdecydowanie przyznało, że polskie redakcje nie są dobrze zabezpieczone przed cyberatakami.
Konsekwencje cyberataków na dziennikarzy
Jest niepokój i niepewność, warto zatem, by dziennikarze mieli świadomość, jakie konsekwencje mogą przynieść cyberataki i dlaczego tak ważna jest świadomość i szczypta krytycyzmu względem siebie i swojej wiedzy na temat cyberbezpieczeństwa.
Przyjrzyjmy się skutkom cyberataku w branży medialnej:
W przypadku naruszenia poufnych informacji, anonimowe źródła mogą zostać ujawnione, co naraża je na ryzyko i podważa zaufanie do dziennikarza. Dlatego ochrona tajemnic dziennikarskich jest jednym z podstawowych warunków wolności prasy.
Cyberataki mogą prowadzić do fałszowania informacji lub manipulowania danymi, co z kolei wpływa na jakość pracy dziennikarskiej i może prowadzić do dezinformacji.
Dziennikarze są szczególnie narażeni na phishing ze względu na wartość informacji, które posiadają. Mogą napotkać na swojej drodze osby podszywające się pod informatorów i zebrać niewłaściwe informacje, co z kolei rzutuje na jakość artykułu.
Dziennikarze otrzymują wiele e-maili dziennie, wśród których mogą pojawić się zainfekowane załączniki lub linki. Kliknięcie na taki link lub otwarcie załącznika może prowadzić do instalacji ransomware na urządzeniu dziennikarza.
Cenzura i blokowanie dostępu i tu przykładem mogą być ataki DDoS, które powodują czasowe wyłączanie witryn internetowych, ograniczając dostęp do informacji dla czytelników i ograniczając swobodę wypowiedzi i narażając wydawcę na straty finansowe oraz wizerunkowe
Stałe cyberzagrożenia mogą wpływać na zdrowie psychiczne dziennikarzy, prowadząc do stresu, lęku czy obaw o własne bezpieczeństwo, życie czy prywatność. Szczególnie w przypadku dziennikarzy zajmujących się tematami kontrowersyjnymi, ryzyko naruszenia ich cyberbezpieczeństwa może prowadzić do zwiększonego napięcia i niepokoju.
Cyberzagrożenia mogą zniechęcić dziennikarzy do zajmowania się kontrowersyjnymi tematami lub krytykowania władz, co prowadzi do samocenzury i ograniczenia swobody wypowiedzi.
Zarówno dla dziennikarzy, jak i dla wydawców, istnieje potrzeba zainwestowania w narzędzia i technologie zabezpieczające. Często jednak te grupy mogą być niechętne do przyjęcia nowych technologii, biorąc pod uwagę czas potrzebny na naukę obsługi tych narzędzi.
Cele cyberoszustwa
Dane. Cyberatak na dziennikarza może prowadzić do utraty lub naruszenia wrażliwych danych dziennikarskich, takich jak projekty czy już gotowe, ale niepublikowane artykuły, dane źródeł, dane osobowe czy materiały badawcze, statystyczne, dane o informatorach. Może to zaszkodzić reputacji dziennikarza i powodować straty finansowe, np. poprzez przegrane sprawy sądowe. Trzeba bowiem pamiętać, że dziennikarza obowiązuje tajemnica. To tak zwana tajemnica dziennikarska, która chroni relację zaufania łączącą dziennikarzy i ich informatorów.
Ochrona źródeł. W przypadku naruszenia poufnych informacji ze strony hakerów, anonimowe źródła mogą zostać ujawnione, co naraża je na ryzyko i podważa zaufanie do dziennikarza. Europejski Trybunał Praw Człowieka jest zdania, że ochrona dziennikarskich źródeł informacji jest jednym z podstawowych warunków wolności prasy. Dlatego uważam, że jak najszybciej powinno się podjąć działania zmierzające do lepszej cyberochrony dziennikarzy (w tym ich edukowanie i uświadamianie), którzy posiadają wrażliwe, poufne dane, dane, o które często zabiegają nawet służby mundurowe, państwowe. Dotyczy to głównie dziennikarzy śledczych.
Autentyczność informacji/dezinformacja. Cyberataki mogą prowadzić do fałszowania informacji lub manipulowania danymi, co z kolei wpływa na jakość pracy dziennikarskiej i może prowadzić do dezinformacji. Nie wspominając o tym, że dziennikarze internetowi bijący się o odsłony ulegają socjotechnikom cyberoszustów i publikują, często niesprawdzone newsy, by być pierwszymi. Szerokim echem odbiła się np. dezinformacja o śmierci ukraińskich żołnierzy z Wyspy Węży. Fake newsa powieliły największe polskie stacje telewizyjne. Podobnych “wpadek” było wiele. Opiszę je w kolejnych publikacjach.
Podszywanie się pod źródła informacji. Czyli nic innego jak phishing. To technika polegająca na podszywaniu się pod kogoś innego (np. informatora, instytucję czy kolegę z pracy) w celu wyłudzenia poufnych informacji, takich jak hasła, dane finansowe czy informacje osobiste. Dziennikarze są szczególnie narażeni na tego rodzaju ataki, ponieważ często muszą utrzymywać kontakty z różnymi źródłami, a także ze względu na wartość informacji, które posiadają. Kiedy uczyłam się na studiach o dziennikarstwie, jeden z moich dziennikarskich guru, Jan Pleszczyński, wpoił mi zasadę trzech źródeł i była to dobra zasada. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego zaledwie kilka lat później w mediach “zasada trzech źródeł” przeszła do lamusa na rzecz “zasady dwóch źródeł”. Moim zdaniem, w obecnych czasach powinno się do "zasady trzech źródeł" wrócić.
Zainfekowane załączniki lub linki. Dziennikarz dziennie dostaje przynajmniej kilka maili, sygnałów, próśb o interwencję, o nagłośnienie sprawy. Załączniki otwiera bez głębszej analizy, "z automatu", pod presją czasu bo pod presją czasu przecież pracuje. Atakujący często rozsyłają ransomware za pomocą zainfekowanych załączników e-mailowych lub linków. Dziennikarze, którzy otwierają takie załączniki lub klikają w podejrzane linki, mogą np. przypadkowo zainstalować ransomware na swoim urządzeniu.
Cenzura i blokowanie dostępu. Tu przykładem mogą być ataki DDoS, które są problemem nie tyle dziennikarza, co wydawcy. Powodują czasowe wyłączanie witryn internetowych, utrudniając dostęp do informacji dla czytelników i ograniczając swobodę wypowiedzi.
Stres związany z bezpieczeństwem. Stałe cyberzagrożenia mogą wpłynąć na zdrowie psychiczne dziennikarzy, prowadząc do stresu, lęku czy obaw o własne bezpieczeństwo, życie czy prywatność. Dziennikarzom w tym temacie polecam bezpłatne szkolenie od Reuters, gdzie jeden z paneli poświęcony jest pracy nad komfortem psychicznym dziennikarzy. Takich szkoleń w Polsce w zasadzie nie ma lub są bardzo ogólne skierowane do firm bez podziału według branż i specyfiki pracy.
Zmniejszenie swobody pracy i wypowiedzi. Cyberzagrożenia mogą zniechęcić dziennikarzy do zajmowania się kontrowersyjnymi tematami lub krytykowania władz, co prowadzi do samocenzury i ograniczenia swobody wypowiedzi. Jeśli z kolei ktoś zniechęca dziennikarza do podjęcia tematu może mu grozić 3 lata więzienia według prawa prasowego. Pytanie tylko, jaki jest procent cyberoszustów da się złapać i jaki procent z nich stanie przed sądem.
Konieczność wdrażania narzędzi zabezpieczających. Zapewne nie we wszystkich redakcjach, ale w tych, z którymi ja współpracowałam, dziennikarze niezbyt przychylnie podchodzi do nowo wdrażanych rozwiązań technologicznych, w tym nawet tych podstawowych, które ostatecznie zdecydowanie ułatwiały i przyspieszały im pracę, np. programy do składu czy… używanie dyktafonów. Tak, tak, pamiętam jeszcze te czasy. Z obserwacji wiem, że dziennikarze wolą stosować narzędzia dobrze im znane, choć zupełnie nieefektywne, mając przekonanie, że wdrożenie lepszych rozwiązań i nauczenie się ich obsługi zajmie im więcej czasu niż przerobienie materiału starym sposobem. Dlatego dziś stosowanie podstawowych narzędzi zabezpieczających może stanowić koszt (czasowy) dla nich osobiście. Ponadto wydawcy wolą wydać pieniądze np. na Google Ads czy reklamę w social mediach niż choćby na porządny program antywirusowy, nie mówiąc już nawet np. o testach penetracyjnych czy choćby szkoleniach z zakresu cyberbezpieczeństwa. Dla nich nadal są to koszty, nie inwestycja. Poprawcie mnie, jesli znacie redakcję, która może pierwsza rzucić kamień.
To dziewięć głównych tematów, które chciałabym bardziej szczegółowo opisać w kolejnych publikacjach. A może Ty widzisz jeszcze inne czynniki, które mają wpływ na pracę dziennikarzy i są one ściśle związane z cyberbezpieczeństwem? Chętnie się im przyjrzę i przeanalizuję.
Dziennikarz pracuje na danych: najpierw szuka tematu (dane), później szuka źródeł (dane) i osób — informatorów (danych o nich), które mogłyby przekazać im pewne fakty (dane). Od momentu przekazania dziennikarzowi tych danych, dziennikarza obowiązuje tajemnica. Tajemnica dziennikarska, która chroni relację zaufania łączącą dziennikarzy i ich informatorów. W tekstach interwencyjnych (najczęściej, bo w innych również) są zawsze minimum dwie strony historii. Zacznijmy jednak od początku.
Czym są dane?
Mają wiele definicji. Ja przyjrzę się im z perspektywy dziennikarza. “Według Beynona-Daviesa dane to fakty. Dana, jako jednostka danych, jest to jeden lub kilka symboli, użytych do reprezentowania czegoś. Informacja to zinterpretowane dane. Informacje to dane umieszczone w znaczącym kontekście. Informacja ma charakter subiektywny. Informacja musi być zawsze rozpatrywana w kontekście jej odbiorcy. Te same dane mogą być różnie interpretowane przez różnych ludzi w zależności od posiadanej wiedzy.” (Dane, informacja, wiedza – próba definicji, Mariusz Grabowski, Agnieszka Zając, Katedra Informatyki Akademii Ekonomicznej w Krakowie)
Richard Daft z kolei napisał, że o ile “informacja jest to to, co zmienia i wspomaga zrozumienie, o tyle dane stanowią wejście kanału komunikacji. Są materialne i składają się z numerów, słów, rozmów telefonicznych lub wydruków komputerowych wysłanych lub otrzymanych. Dane nie staną się informacją, dopóki ludzie nie użyją ich do poprawy swojego zrozumienia.” Dlaczego o tym piszę? Bo często wyraz “dane” jest używany zamiennie z wyrazem “informacja”. Często jest to spotykane w mowie potocznej, tymczasem nie dokońca jest to właściwe.
Tak po dziennikarsku możemy powiedzieć, że dane to wszystko to, co zbierzemy, celem wykorzystania do utworzenia informacji (materiału dziennikarskiego zarówno informacyjnego, jak i publicystycznego). Oczywiście, inaczej definiuje “dane” informatyka, prawo, statystyka, matematyka itd. Muszę tutaj podkreślić, że nie ma jako takiego pojęcia “dane dziennikarskie”. Google “wypluło” mi ledwie 10 wyników z takim określeniem, użytym jednak w dość potocznym znaczeniu.
Scenariusze utraty danych przez dziennikarza
Utrata danych posiadanych przez dziennikarza może wystąpić w różnych sytuacjach, a ich konsekwencje mogą być poważne zarówno dla niego samego, dla redakcji, w tym redaktora naczelnego, jak i dla osób, których dotyczą. Jest kilka możliwych scenariuszy utraty danych posiadanych przez dziennikarzy:
atak ransomware. W przypadku infekcji komputera ransomware, dane dziennikarskie mogą zostać zaszyfrowane i zablokowane. Dziennikarz może zostać poproszony o zapłatę okupu w zamian za odblokowanie danych, jednak nie ma gwarancji, że po zapłacie otrzyma dostęp do swoich plików lub będą to pliki, które on rzeczywiście posiadał. W rezultacie może stracić projekty artykułów, nieopublikowane materiały, dane źródeł oraz informacje na temat informatorów.
włamanie do systemu informatycznego. W wyniku włamania do systemu informatycznego redakcji, hakerzy mogą zdobyć dostęp do danych dziennikarza, takich jak notatki, wywiady, zdjęcia, nagrania wideo, dane osobowe czy materiały badawcze i statystyczne. Wykorzystanie tych informacji przez osoby niepowołane może zaszkodzić reputacji dziennikarza i całej redakcji, a także narazić informatorów na ryzyko.
kradzież urządzeń. Utrata danych może wynikać także z kradzieży samego sprzętu, na którym przechowywane są dane dziennikarskie (np. laptop, smartfon, tablet, aparat fotograficzny, dyktafon, nośniki zewnętrzne). Oprócz danych zawodowych, złodziej może również uzyskać dostęp do danych osobowych dziennikarza, co może prowadzić do kradzieży tożsamości i innych konsekwencji prawnych oraz finansowych.
błędy ludzkie. Do znudzenia można powtarzać, że to człowiek jest najsłabszym ogniwem jeśli chodzi o cyberbezpieczeństwo, czy bezpieczeństwo w ogóle. Praca dziennikarza to presja czasu, stres, deadliny, przetwarzanie masy informacji każdego dnia. Może więc przypadkowo usunąć ważne pliki lub dane, co może prowadzić do utraty cennych informacji. Błędy ludzkie obejmują również przypadki, gdy dziennikarz nieumyślnie ujawnia poufne informacje, np. przez wysłanie e-maila do niewłaściwej osoby. Niech podniesie palec, kto nigdy tego nie zrobił: usunął nagranie do wywiadu, zgubił pendrive i nigdy go nie odzyskał, zostawił laptop u swojego rozmówcy, a telefon wypadł mu w autobusie :)
uszkodzenie sprzętu. Awaria sprzętu komputerowego lub utrata danych spowodowana przez fizyczne uszkodzenie może prowadzić do utraty istotnych informacji dziennikarskich. Dziennikarz może stracić dostęp do swoich materiałów, jeśli nie utworzył kopii zapasowych. Sprzęt może być uszkodzony bo: osoba trzecia zrobiła to umyślnie, z premedytacją, dziennikarz zrobił to przypadkowo (ileż kaw wylano na laptop?), ale też może to wynikać z używania sprzętu niekompletnego, przestarzałego, co w redakcjach zwłaszcza lokalnych z braku funduszy zdarza się nagminnie.
szkodliwe oprogramowanie, takie jak keyloggery, mogą przechwytywać dane wpisywane przez dziennikarza na klawiaturze, umożliwiając hakerom zdobycie poufnych informacji.
Konsekwencje utraty danych przez dziennikarza
Oprócz tych oczywistych, które dotyczą wszystkich, tzn. kwestii prawnych i finansowych, gdzie dziennikarze oraz redakcje mogą być pociągnięte do odpowiedzialności prawnej za utratę danych i naruszenie prywatności osób trzecich (kontrola UODO) i w rezultacie może to prowadzić do kosztownych procesów sądowych, odszkodowań czy kar finansowych, mamy szereg innych bolesnych dla dziennikarza konsekwencji. Wymienię je w kilku punktach:
utrata danych może ujawnić tożsamość informatorów, których prywatność i bezpieczeństwo są chronione tajemnicą dziennikarską. W efekcie może to narazić ich na represje, dyskryminację czy nawet zagrożenie życia.
dziennikarze i redakcje, które nie zdołają ochronić wrażliwych danych, mogą stracić zaufanie czytelników, widzów i słuchaczy, co negatywnie wpłynie na ich wiarygodność i reputację. Mogą stać się ofiarami kpin i hejtu. Jednym słowem — kryzys wizerunkowy.
w przypadku utraty nieopublikowanych artykułów, raportów czy projektów dziennikarskich, mogą one trafić w niepowołane ręce, co doprowadzi do ich wycieku, manipulacji czy wykorzystania w celach politycznych lub finansowych.
utrata danych może wpłynąć negatywnie na karierę zawodową dziennikarza, łącznie z utratą pracy i trudnościami w znalezieniu nowego zatrudnienia czy w ogóle zahamowania rozwoju zawodowego.
jeśli dane utracone przez dziennikarza dotyczą spraw sądowych, może to prowadzić do utraty ważnych dowodów, a nawet kompromitacji procesów sądowych oraz wpływu na wynik sprawy.
i na koniec warto dodać, że utrata danych może wywołać u dziennikarza poczucie winy, lęku, ale też stresu, zwłaszcza gdy dotyczy to osób, którym obiecano zachowanie poufności.
Co zrobić, by uniknąć utraty danych?
Kopie, kopie, jeszcze raz kopie! Najleiej w chmurze, ewentualnie na zewnętrznych nośnikach
Niezwlekanie z kopiowaniem, bo… deadline, bo… szef czeka.
Szyfrowanie danych
Niby banał, a jednak: używanie silnych haseł i wieloskładnikowego uwierzytelnienia
Regularne aktualizowanie oprogramowania i systemów operacyjnych
Dziennikarze muszą być świadomi zagrożeń cybernetycznych, ale bez podstawowej wiedzy mogą popełniać banalne błędy. Zatem edukacja i jeszcze raz edukacja.
Dziennikarze powinni być ostrożni podczas otwierania e-maili, zwłaszcza tych od nieznanych nadawców, oraz sprawdzać adresy URL przed kliknięciem w linki (o phishingu będzie osobny materiał)
Dziennikarze muszą mieć zapewniony dostęp do wsparcia technicznego oraz specjalistów ds. cyberbezpieczeństwa, którzy mogą pomóc w zabezpieczeniu systemów oraz SZYBKIM reagowaniu na ewentualne incydenty.
Niezwykle przydatna może okazać się współpraca z innymi dziennikarzami i organizacjami, np. przez wymianę wiedzy na temat zagrożeń cybernetycznych oraz w opracowywaniu wspólnych strategii ochrony danych. Bo jeśli mógł powstać Kodeks Etyki Dziennikarskiej, to dlaczego nie mógłby powstać np. kodeks bezpieczeństwa dziennikarzy lub redakcji.