Podszywanie się pod media – nowa twarz manipulacji
Zbliżające się wybory prezydenckie w Polsce stają się nie tylko polem demokratycznego sporu, ale i areną coraz bardziej wyrafinowanej walki informacyjnej. Ośrodek Analizy Dezinformacji NASK bije na alarm – anglojęzyczna infosfera coraz częściej staje się miejscem publikacji zmanipulowanych materiałów, które mogą mieć realny wpływ na postawy społeczne i poziom zaufania do procesu wyborczego. Eksperci ostrzegają, że za częścią tych treści stoją konta znane z rozprzestrzeniania antyukraińskich narracji. To sygnał, że działania te nie są przypadkowe – mają jasno określony cel. W ostatnich dniach w sieci pojawiły się fałszywe informacje wykorzystujące graficzne i stylistyczne elementy znanych mediów. Podszywanie się pod takie marki jak CNN, TVP World czy Gazeta.pl nie tylko zwiększa wiarygodność przekazów, ale przede wszystkim ma wprowadzać odbiorców w błąd. To zjawisko nie jest nowe, ale jego nasilenie i ukierunkowanie właśnie teraz, w przedwyborczym okresie, jest szczególnie niepokojące. Wspomniane działania polegają na tworzeniu materiałów łudząco podobnych do prawdziwych publikacji informacyjnych. Odbiorca, nieświadomy manipulacji, może uznać je za rzetelne źródła informacji.
Efekt domina – jak działają fałszywe informacje
Treści te, choć tworzone w języku angielskim, mogą w każdej chwili zostać przetłumaczone i „przemycone” do polskiej infosfery. To typowa praktyka w operacjach dezinformacyjnych – rozpoczynanie narracji w języku obcym, testowanie jej oddziaływania i dopiero późniejsze wdrażanie do przestrzeni krajowej. Przekazy dotyczą rzekomych zakłóceń w procesie wyborczym, prób destabilizacji sytuacji wewnętrznej czy szerzenia paniki społecznej. Wszystko po to, by osłabić zaufanie do instytucji demokratycznych i podważyć autorytet państwa. Dezinformacja nie działa w próżni. Jej skuteczność opiera się na umiejętnym operowaniu emocjami – strachem, gniewem, nieufnością. Wystarczy dobrze dobrany obrazek, cytat wyrwany z kontekstu lub zmanipulowane wideo, by odbiorca zaczął wątpić. W dobie mediów społecznościowych tego typu treści rozchodzą się błyskawicznie. Nawet jeśli zostaną później zdementowane, ślad, jaki po sobie pozostawią, może być trwały. Dezinformacja nie musi bowiem przekonywać wszystkich – wystarczy, że zasieje ziarno wątpliwości. Badania pokazują, że nieprawdziwe treści mają aż o 70 procent większą szansę na dalsze udostępnienie niż treści prawdziwe. To wynik nieprzypadkowy – algorytmy platform społecznościowych premiują materiały angażujące emocjonalnie. Fałszywe informacje, często ubrane w clickbaitowe nagłówki i sensacyjne obrazy, idealnie wpisują się w tę logikę. W efekcie rośnie liczba użytkowników, którzy – nawet nieświadomie – stają się ogniwem w łańcuchu manipulacji.
Każdy z nas może być celem
Jednym z najgroźniejszych mechanizmów wykorzystywanych przez twórców dezinformacji jest podszywanie się pod autorytety – media, ekspertów, instytucje. Przekaz, który na pierwszy rzut oka wygląda na oficjalny, zyskuje zaufanie odbiorcy. To właśnie dlatego pojawienie się fałszywych treści stylizowanych na materiały CNN czy TVP World jest tak niebezpieczne. Zostaje przekroczona granica między fikcją a rzeczywistością – odbiorca nie ma szans na samodzielną weryfikację, jeśli nie dysponuje odpowiednimi narzędziami i świadomością. NASK apeluje o szczególną czujność – nie tylko do dziennikarzy i instytucji, ale również do zwykłych użytkowników internetu. To właśnie my jesteśmy pierwszą linią obrony przed dezinformacją. Każde udostępnienie treści, każda reakcja na post czy komentarz może zwiększać jego zasięg. Dlatego tak ważne jest, by przed kliknięciem „udostępnij” zadać sobie pytanie: kto to napisał, skąd pochodzi ta informacja, czy brzmi wiarygodnie? W czasach, gdy wojna informacyjna dzieje się na naszych oczach, nie możemy pozwolić sobie na bezrefleksyjność. Odpowiedzialność za informacyjny porządek nie spoczywa tylko na służbach czy redakcjach. To także – a może przede wszystkim – wyzwanie dla każdego z nas. Im bliżej wyborów, tym więcej będzie prób wpływania na nasze emocje, wybory i przekonania. A najlepszym orężem w tej walce jest zdrowy rozsądek i nawyk weryfikacji faktów. Tylko wtedy dezinformacja nie będzie miała szansy zatruć naszej wspólnej debaty publicznej.