Koniec idei otwartej nauki
OpenSNP przez lata uchodziło za pionierski projekt, który zrewolucjonizował dostęp do danych genetycznych. W czasach, gdy testy DNA stawały się towarem luksusowym oferowanym przez komercyjne firmy, platforma postawiła na całkowitą otwartość. Każdy użytkownik mógł dobrowolnie przesłać swój genom i połączyć go z opisem cech fenotypowych, tworząc bazę danych, która służyła społeczności naukowej i pasjonatom genetyki na całym świecie.
Zasada była prosta – wiedza o genomie nie powinna być zamknięta za paywallem ani trzymana przez korporacje. To właśnie ta idea przyciągnęła tysiące użytkowników, z których większość dostarczała dane pochodzące z testów 23andMe. Jednak z biegiem lat coś się zmieniło. Wraz z bankructwem tej popularnej firmy przepływ nowych danych niemal całkowicie zamarł, a projekt zaczął funkcjonować w stanie zawieszenia. Nie to jednak przesądziło o jego końcu. Współzałożyciel openSNP, Bastian Greshake Tzovaras, wprost przyznał, że dziś dane genetyczne przestały być wyłącznie narzędziem nauki. Stały się obiektem zainteresowania służb, rządów i prywatnych firm kryminalistycznych. A to – jego zdaniem – oznacza zbyt wysokie ryzyko, by nadal przechowywać je publicznie.
Ryzyko większe niż pożytek
W przeszłości dane z openSNP pomagały rozbijać pseudonaukowe mity, prowadzić niezależne badania i edukować. To użytkownicy, nie instytucje, decydowali, czy chcą się dzielić swoim DNA. Ale teraz, w 2025 roku, granica między otwartością a zagrożeniem stała się zbyt cienka. Tzovaras mówi wprost – obawia się, że dane z openSNP mogą zostać użyte wbrew intencjom ich właścicieli. Zmieniający się klimat polityczny, coraz śmielsze działania rządów i wykorzystanie informacji genetycznych do celów kontroli społecznej budzą uzasadniony niepokój. Platforma, która przez lata odrzucała korporacyjne propozycje przejęcia kontroli nad bazą danych, dziś sama decyduje się na radykalny krok – całkowite zamknięcie i usunięcie wszystkich zgłoszeń użytkowników. Użytkownicy nie muszą podejmować żadnych działań. Dane zostaną usunięte automatycznie. Jednak ci, którzy chcą zachować swoje pliki, mają czas do 30 kwietnia, by je pobrać. Później wszystko przepadnie – nieodwracalnie. Choć oczywiście te dane, które już zostały pobrane, pozostaną w prywatnych rękach, to zniknięcie scentralizowanego repozytorium sprawi, że staną się one trudniejsze do odnalezienia i wykorzystania.